The truth is right here...

To tylko przenośnia.

Data publikacji: 2019-03-18

Dzisiaj mały recykling. Instagramowych psychofanów jestem zobowiązany uprzedzić, poniższy wpis może wydać Wam się podobny do #349 scincebitch. Właściwie to dokładnie on :) Nie chciałem, żeby przepadło, a z tym co wisi na insta to nigdy nie wiadomo. Jako, że tekst sam w sobie jest "kontrowersyjny" i objętościowo przekracza moje socialowe zaczepki, zdecydowałem się go tutaj również wrzucić. Mam trochę do nadrobienia, ale słowo, nie będę tego robił zbyt często - tylko kiedy uznam, że naprawdę warto. Do dzieła: 

 

 

Od razu uprzedzam, że nie czuję się najlepiej :) Przedwczesny wiosenny entuzjazm, lub zatrucie pokarmowe. Ale spokojnie. Lekkie, za to wystarczające do urwania się z biura :)

Dzisiejsza rozkminka to nie jest atak na kogokolwiek. Jeżeli ktoś poczuje się urażony, to nie było moim celem. Chętnie posłucham Waszej perspektywy. Przekornie dodam, że właśnie opinii tych urażonych szczególnie chętnie bym posłuchał. Słowo daję, gotów jestem do dyskusji na argumenty, nawet małe złośliwości, ale chamstwa nie zniesę (bany). Zapnijcie pasy.

Jak to jest, że (chyba) większość religii przedstawia początek świata w dość bajkowy sposób? Mało. Nasza planeta, oraz my, jako gatunek stawiani jesteśmy w centrum tych zdarzeń. W XXI wieku większość zdaje sobie sprawę z tego, że powiedzieć o ziemi jak o ziarnku piasku we wszechświecie, to gruba przesada. 

 

 

Część się pewnie zbuntuje, „debil, ale tylko na ziemi jest życie” - i na tej podstawie będzie budowało swoją retorykę. Odpowiadam: Otóż nie. Prawdopodobieństwo istnienia życia we wszechświecie jest większe, niż to, że ono nie istnieje. Nie zbadaliśmy jeszcze kosmosu na tyle, żeby móc taką możliwość wykluczyć. Mało. Może coś przekręcę, ale o ile mi wiadomo, Mars nie interesuje @elonrmuskk przez przypadek. Kiedyś wyglądał podobnie do ziemi, póki jego atmosfery nie wywiał „kosmiczny wiatr” (cudzysłów jako dupochron). Ale wróćmy do religii.

 

 

Nie znam żadnej która mówiłaby: „hej, naukowcy mogą mieć rację”. Większość/ wszystkie, mają swoją wersję wydarzeń. No i tutaj z drugiej mańki: „no tak, ale to trzeba traktować symbolicznie, nie dosłownie”. Dobrze. Tylko ta symbolika jest częścią Pisma Świętego, fundamentu tej religii i nikt tej symboliki nie przedstawia wprost. Ewa, poczęstowała Adama owocem, 2,2 miliarda ludzi jest ochrzczonych z tego powodu. Poważnie? Rozumiem, że wiara to kwestia „wiary”, nie nauki, ale czy to na tym polega, żeby coś robić i nie rozumieć? Nie chce się rozpędzać i wypstrykać z argumentów. Nie jestem też jakiś #sciencenazi ,ale nauka daje mi jakąś szansę.

 

Facebook

Instagram