The truth is right here...

Deklaracja: Warszawska polityka miejska na rzecz społeczności LGBT+

Data publikacji: 2019-05-29
Drugie podejście do tematu tzw. „karty LGBT+”. Przypomnę dlaczego drugie podejście i na czym miał polegać „eksperyment”. W lutym, w momencie wybuchu alarmu o planach nauki masturbacji przedszkolaków, postanowiłem powymądrzać się na szybko. Na bazie serwisów informacyjnych, wywiadów z politykami, szybkich newsów, ale bez szperania głębiej. Przede wszystkim, nie zapoznając się z treścią samej deklaracji. Jak zapewne większość dyskutantów. Takie było podejście pierwsze, w razie W, dostępne TUTAJ
 
Mądrzejszy o kilka rozsądnych głosów w sprawie, spieszę do Was z bardziej „profesjonalną analizą” sytuacji. Początkowo myślałem, że będę skupiał się na podkreślaniu elementów w których zdanie zmieniłem, lub zostaję przy swoim stanowisku. Koniec końców, ten wpis będzie na zupełnie inny temat i tylko zaczepię kilka razy o już wcześniej poruszone kwestie. Wynika to głównie z tego powodu, że sama "deklaracja lgbt+”, uczenie dzieci seksu i inne argumenty w tej sprawie.. mówiąc krótko, to w ogóle inne tematy. Dzisiaj skupię się na tych kwestiach w sposób zgodny z obietnicą, czyli na temat samej „karty". Weryfikuję to co zasłyszałem, z tym co faktycznie powinny podawać serwisy informacyjne. Tym co w treści dokumentu naprawdę się znajduje i jakie niesie konsekwencje. 
 
Przede wszystkim w medialnej burzy skupiono się jedynie na małym fragmencie deklaracji. Chodzi o edukację seksualną dzieci w wieku od lat 4, ale i programie dla dzieci starszych. Miała ona prowadzić do seksualizacji, lub propagowaniu homoseksualizmu/ „innych dewiacji”. Do tego jeszcze wrócimy, spokojnie. Wiele rzeczy także w tym względzie okazało się pół prawdą, ale jak już mieliśmy mówić o deklaracji LGBT+ w Warszawie, to o wszystkim i po kolei. Polecam przygotować się na długie „posiedzenie”, lub coś do pochrupania, bo dzisiaj będzie wedle obietnic nieco bardziej rzeczowo, ale w związku z tym również zdecydowanie dłużej. Do dzieła! 
 
Gwoli PRO charakteru tego wpisu, definicja dla pewności, że czytamy o tym samym:
 
"LGBT (z ang. Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender) – skrótowiec odnoszący się do lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz osób transpłciowych jako do całości. Do grupy osób transpłciowych wlicza się również osoby transseksualne i niebinarne. W ogólnej definicji terminem tym określa się ogół osób, które tworzą mniejszości o odmiennej od heteroseksualnej orientacji seksualnej oraz osób o tożsamości płciowej niezgodnej z płcią biologiczną (osoby transgenderyczne, transseksualne i niebinarne). Termin powstał w latach 60. XX w. w USA. Do powszechnego użycia wszedł w latach 90”. Wikipedia. 
 
Chyba większość z nas spotkała już kogoś z trzeciego kręgu piekielnego. Pomyślcie czy homoseksualność tej osoby wpłynęła, lub mogłaby realnie wpłynąć na Was? Co do zasady uznaję, że każdy ma prawo do wolności na polu samostanowienia o własnej osobie, swoim majątku, swojej seksualności, oraz wyboru partnerów życiowych. No i niewiedzy w pewnych granicach. Do momentu kiedy nie ingeruje ona w wolność moją, oraz wolność innych osób, jest mi to szczerze wszystko jedno. Poza potencjalnymi komplikacjami w kwestiach prokreacji, nie rozumiem jakie to ma przełożenie na inne „funkcje społeczne”. To tak gwoli, i tu powtórzę za pierwszym tekstem, że to dość absurdalna dyskusja u podstaw, ale sam fakt jej powstania to dowód ile jeszcze na tym polu mamy do nadrobienia.
 
Ze środowiskami LGBT+ mam jeden mały problem. W jakiś sposób patrzę na to tak jakby zaczynały się one „specjalizować”, dzielić coraz bardziej. Tworzyć jakby soczewkę która jest zwrócona głównie na nich i problemy tej/tych społeczności. Kwestia mowy nienawiści, czy nietolerancji jest w Polsce na językach od pewnego czasu i nie dotyczy tylko środowisk LGBT. Skupianie się na jednych może spowodować drugą skrajność i nieuzasadnione faworyzowanie. W takim założeniu zabierałem się za tę dzisiejszą robotę. Po przeanalizowaniu tematu w pewnych kwestiach wciąż uważam, że powinniśmy do spraw podchodzić jednak systemowo, ale w kilku innych faktycznie muszę ustąpić pola.
 
Ostatnią ważną rzeczą przed mięsem jest kontekst całości. Formalnie proszę nie traktować tego już jak wstęp. Chodzi o mały „dowód" na to, że temat z jednej strony jest oczywiście polityczny, ale gdyby nie dotyczył większej grupy osób, byłoby mniej ekscytacji. We wstępie deklaracji mówi się o 200 000 mieszkańcach Warszawy (10%) do których urząd miasta puszcza w ten sposób oko. Nie znalazłem badań dotyczących samej stolicy, ale podobno tak jest w większych aglomeracjach ogólnie, w mniejszych ośrodkach przynależność do środowiska LGBT deklaruje ok 6% populacji. 
 
Liczby to jedno. Drugie to trochę absurdalna sytuacja w której aktualnie utkwiliśmy jako Państwo. Według badania zamieszczonego na stronie ligua-europe.org, Polska zdobyła 18 na 100 możliwych punktów pod względem „tworzenia warunków do życia dla osób innych orientacji seksualnych”. Jesteśmy jednym z niewielu Państw który zaskoczył badaczy jeszcze czymś innym. Jako nieliczni zamiast poprawiać te standardy, cofamy się w tych kwestiach. 
 
Oczywiście w statystyki, czy badania które ktoś przecież musi sponsorować, można wątpić. Ja sam nie mam na tyle pewności żeby za kogoś tu ręczyć. Jest natomiast kilka faktów/ zarejestrowanych wypowiedzi osób w tym Państwie najważniejszych, które pokazują jaki kierunek aktualnie obraliśmy. Podpisanie "Warszawskiej polityki miejskiej na rzecz społeczności LGBT+” odbieram trochę jako odpowiedź na ten kierunek.
 
*Tutaj mała adnotacja post factum, ponieważ tekst przełożyłem o kilka dni ze względów na wybory europejskie. Nie chciałem, z ręką na sercu, żeby ktoś odebrał to jako tekst „przeciwko komuś”, a zwłaszcza jako agitację polityczną. Poniższe komentarze stanowią jedynie kontekst całości tematu, ale o tyle ważny, że poniżej podane przykłady to stanowiska osób w Państwie decydujących. Na pewno jest wiele innych, równie zaskakujących, ale z przeciwnych stron politycznych wypowiedzi (Lech Wałęsa i płot dla homoseksualistów chociażby). Pomimo tego, że od dawna w ogóle nie powinna być to kwestia debaty publicznej. Skoro jednak dyskusja ciągle się toczy, to takich zamkniętych postaw osób stanowiących prawno nie rozumiem. One są wyznacznikiem dla elektoratu, ale i innych polityków rządzących. Tworzymy tu małe piekło dla ludzi, którzy mają inne preferencje w kwestiach, które zasadniczo nie powinny nas w ogóle obchodzić. No to jazda. 
 
Jarosław Kaczyński zapowiedział przy okazji ostatniej kampanii samorządowej: "żadnych małżeństw homoseksualnych nie będzie”.
 
Prezydent Andrzej Duda: „Podszedłbym poważnie do ustawy zakazującej homoseksualnej propagandy”, a także zawetował ustawę dotyczącą uzgodnienia płci, wbrew opiniom rzecznika praw obywatelskich, wielu instytucji międzynarodowych i środowisk prawniczych. 
 
Mariusz Błaszczak, jako minister spraw wewnętrznych i administracji, porównywał osoby LGBT do „sodomitów”, czyli mieszkańców Sodomy, lub osób lubujących się w perwersyjnych zachowaniach seksualnych. Zgadujcie. 
 
Minister edukacji Anna Zalewska: "Żadna szkoła nie rozpoczęła formalnej procedury zorganizowania tzw. Tęczowego Piątku. Przepisy są bezwzględne. Jeżeli jakiś dyrektor podjął decyzję o zorganizowaniu z pominięciem procedur, to znaczy, że złamał prawo oświatowe.” 
 
Beata Szydło odebrała nagrodę „Prawda Krzyż Wyzwolenie” wraz z organizacją, której zasługą ma być „leczenie z homoseksualizmu”. Obok radia Maryja i doktora Chazana.
 
Można mieć oczywiście swoje poglądy. Wydaje mi się jednak, że dla osób kierujących jakimkolwiek Państwem, dość oczywistym powinno być, że nie wszyscy będą podzielać ich zdanie. Na tym polega mądra władza, że daje wszystkim warunki do sprawiedliwej koegzystencji, a nie decyduje wedle własnego sumienia/ ideologii/ wyznania. Niestety za tymi publicznie głoszonymi poglądami najważniejszych osób w Państwie, idzie również prawodawstwo. Właściwie nie idzie. Co gorsza te głosy docierają za pośrednictwem mediów do obywateli i część z nich niestety się w nich odnajduje. 
 
"Badania Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej pokazują, że aż dwie trzecie (66 proc.) lesbijek, gejów i osób biseksualnych z Polski unika trzymania za rękę na ulicy partnera lub partnerki tej samej płci z obawy przed atakiem. Wiele osób unika też określonych miejsc bojąc się, że spotka je tam przemoc.”
 
"O ile przypadku ataku na ulicy na heteroseksualną parę, pełną empatię czułoby 66% społeczeństwa, o tyle w przypadku lesbijek byłoby to już 54%, a w przypadku pary gejów 45%. Oznacza to, że para heteroseksualna spotykająca się z przemocą na ulicy ma dużo większą szansę na pełną empatię otoczenia w porównaniu z parą gejów.”. Co zabawne, na realne działanie/ pomoc, deklarowało już tylko 20 kilka procent i to podobna wartość dla wszystkich, więc to pewnie Ci sami ludzie ; )
 
Temat agresji w dobie internetu i ogólnodostępnych mediów jest jak tsunami. Przezroczystość przemocy potwierdzają doświadczenia pokrzywdzonych. Podczas konferencji w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich przedstawiano wyniki ankiety przeprowadzonej na 1000 osób. Dla około 75% temat hejtu, agresji werbalnej, mowy nienawiści, był ważnym problemem. Co zaskakujące, na to samo pytanie z adnotacją, że chodzi o środowiska LGBT, już tylko ok 50% widziało jakiś problem. 
 
Oto jest kontekst. Z tego punktu widzenia trochę inaczej patrzy się na inicjatywę o nazwie „Deklaracja: Warszawska polityka miejska na rzecz społeczności LGBT+”. Nie mówię na ten moment jaki jest mój stosunek do tego dokumentu. Doceniam go głównie z powodu budowania jakiejś przeciwwagi. Jakbyśmy dobrze my o sobie nie myśleli, czy za jak tolerancyjnych się uważamy - jest nad czym pracować.
 
Teraz czas na samego sprawcę całego zamieszania czyli wspomnianą już wielokrotnie, ale wciąż enigmatyczną „deklarację LGBT+”. Tym oto sposobem jak na wpis blogowy, chyba pobiłem swój dotychczasowy rekord przechodzenia do sedna. Słowo daję na przyszłość już się w takie eksperymenty nie bawić. Mnóstwo pracy, stresu, pisania, czytania, dzielić na dwie części nie ma sensu.. Jednym zdaniem, komu to potrzebne? Skoro tym razem jednak już ten trud mnie i Was zaprowadził w to miejsce, to zostańcie już na  „mięso”, a dowiecie się za moment ile prawdy w prawdzie. 
 
Podpisany przez Prezydenta Warszawy dokument mieści się na czterech stronach formatu A4. Zacną czcionką, na upartego na 2 kartkach może udałoby się zmieścić. Ciekawe ile osób z krytykujących przeczytało. Ciekawe ile zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma żadnej mocy ustawodawczej. Zgodnie z nazwą jest deklaracją (niespodzianka!), jakie działania Warszawa będzie chciała zaproponować radzie miasta w przyszłości. Nikt na polskie dzieci jeszcze ręki nie podnosi, więc co niespokojniejsi niech się uspokoją, a i sam diabeł raczej nie taki straszny jak go malują. 
 
Jako premię za cierpliwość zrobię już małego twista w kwestii tej masturbacji i 4 latków. O tym jak wygląda edukacja seksualna w Warszawie decyduje Ministerstwo Edukacji. Żaden Prezydent miasta nie może tego zmienić i takiego obowiązku wprowadzić od lat 4. W Polsce aktualnie ustawa mówi o tym, że edukacja seksualna jest od 11 roku życia i za zgodą/ brakiem niezgody od rodziców. Odnośnie tego na jakie zajęcia po szkole uczęszcza dziecko decydują tym bardziej rodzice, nie żaden Prezydent. Wszystkim którzy na to pytanie szukali odpowiedzi chciałbym w ten sposób nagrodzić. Ciekawskich zapraszam dalej co faktycznie w tej deklaracji się znajduje. 
 
Pierwsza część to opis samej idei, przemówienie Pana Prezydenta. Robiłem notatki w trakcie zbierania materiałów, ale odnośnie tej części napisałem w nich tylko, że dużo kiełbasy, mało konkretów, ale ciepło i serdecznie. Przykro mi, tyle uwag. Jak nie będziecie mieli dość czytania po wszystkim to cały dokument można łatwo znaleźć w internecie, a dla ułatwienia nawet tutaj w PDF'ie. 
 
Odnośnie samych kwestii „merytorycznych” i drugiej części deklaracji, została ona podzielona na 5 części, z wyszczególnionymi propozycjami działań w ich obrębie. Postaram się to zrobić jak w notatkach najlepszego na roku studenta: 
 
  1. Bezpieczeństwo. 
 
a) Powstanie Hostelu interwencyjnego dla osób LGBT. Mam dużo wątpliwości, ale.. Dwa lata podobne miejsce prowadziła Lambda i Fundacja Trans-Fuzja. W trakcie tych dwóch lat pomogli 70 osobom. Dużo? Mało? Nie wiem. Popieram natomiast ideę istnienia specjalistycznych ośrodków pomocy. Wiem, że istnieją ogólne ośrodki interwencyjne, ale chyba jestem skłonny się zgodzić, że tutaj materia jest na tyle delikatna, że wskazane byłoby trafić na dedykowaną pomoc w razie kryzysu. Poza tym jakoś mam przeczucie, że te ogólne to żadna przyjemność, a bezwzględna konieczność. Nie znam się na tym jak działają takie ośrodki i jakie kryteria decydują o przyjęciu do nich. Jak o nich myślę to towarzyszą mi sprzeczności: zajebiste, byle ludzie tego nie spierdolili. Adres ośrodka nie będzie ogólnodostępny. Żeby się do niego dostać, trzeba w pierwszej kolejności zadzwonić na specjalny numer pod którym osoby dyżurujące decydują jakiej pomocy udzielić. W zależności też od kosztów, a co, taki ze mnie kapitalista, pewnie bym to rozwiązanie przetestował. To miejsce ma umożliwić stanięcie na własnych nogach, a nie stały meldunek. 
 
b) "Wprowadzenie miejskiego mechanizmu zgłaszania, monitorowania i prowadzenia statystyk zachowań mogących mieć znamiona przestępstwa z nienawiści motywowanych homofobią i transfobią oraz zwiększenie dostępności wsparcia psychologicznego i prawnego dla osób LGBT+ będących ofiarami przestępstw z nienawiści.” Tutaj chyba bym zaprotestował. Zamiast tworzyć nowy telefon koordynujący pomoc potrzebującym, trzeba zrobić jeden, ale tak jak trzeba. Listę miejsc, spraw i tematów w których można pomóc na zasadzie prośby o chwilę cierpliwości, to przełączymy. Jeden telefon z odpowiednio przeszkolonymi i empatycznymi osobami do których można się dodzwonić i pomogą każdemu bez wyjątku. W tym oczywiście można oferować pomoc prawną i prowadzić wszelkiego rodzaju statystyki. Nie wiem po prostu dlaczego agresja środowisk lgbt miałaby być traktowana lepiej niż ofiary np. przemocy domowej. Może są jakieś? 
 
c) Utworzenie instytucji tzw. „latarników”. Byłyby to osoby spośród nauczycieli które w jakiś sposób miałyby młodym osobom lgbt pomagać w ich środowisku. Jest to dla mnie dość niejasny punkt i nie wiem na jakiej podstawie kompetencje takich osób miałyby być weryfikowane. Poza tym ponownie nie widzę potrzeby dzielenia dzieci mniej i bardziej potrzebujących pomocy. Szkoły z zasady powinny tworzyć środowisko bezpieczne i tolerancyjne, a nie tworzyć dodatkowe podziały. Dawno w szkole nie byłem, nie wiem jak jest, ale wydaje mi się, że psycholog cały tydzień w szkole, nauka medytacji i lekcje tolerancji mogłyby pomóc znacznie bardziej : ) 
 
  1. Edukacja. 
 
a) "Wprowadzenie edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej w każdej szkole, uwzględniającej kwestie tożsamości psychoseksualnej i identyfikacji płciowej, zgodnej ze standardami i wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).” Oto sprawca całego zgorszenia. Sam szatan warszawskiej deklaracji lgbt. Osobiście dzieci nie posiadam, ale słyszałem od znajomych, że dzieci swoim ciałem interesują się od najmłodszych lat. Oczywiście niejednokrotnie stają w związku z tym przed próbą po pierwsze zrozumienia zjawiska, po drugie, wyjaśnieniu/ zabronieniu dziecku tak robić. Nie chcę się nad tym punktem przesadnie rozwodzić więc napiszę jeszcze tylko tyle co najważniejsze. WHO zrzesza 194 członków i istnieje od 1948 roku, a Polska jest jej członkiem od samego początku. Działa przy ONZ i skupia w głowach osób tam zasiadających wiedzę praktycznie z całego świata. Ale nie kurwa, Ty będziesz dyskutował. Ja sam ekspertem nie jestem, dzieci również nie mam. Ufam natomiast doświadczeniom osób mi bliskich i zaleceniom jednej z największych organizacji koksów umysłowych, jak człowiek pod względem seksualności się rozwija. Co do zasady, jak już wspomniałem, sama deklaracja nie ma mocy ustawy, a o trybie nauczania wychowania seksualnego decyduje Ministerstwo Edukacji. Aktualnie od 11 roku życia, również za zgodą rodzica. Może kiedyś do samych wytycznych WHO wrócimy, ale ja serio nie czuję się na siłach dyskutować z całym światem czy wiek 4 lat to odpowiedni moment rozmawiać z trzymającym się za peniska Brajankiem o masturbacji. Gratuluję wszystkim bezdzietnym i niewyedukowanym (w temacie) tej pewności.
 
b) "Aktywne wspieranie nauczycieli i dyrektorów.” Ten punkt jak rozumiem odnosi się głównie do zamieszania związanego z „Tęczowym Piątkiem”. W skrócie, chłopcy mogli przyjść w sukienkach, dziewczynki w spodniach. Wielkie halo się zrobiło, że homokomando wpadło do przedszkoli i będzie teraz pracować nad homoseksualizacją naszych dzieci. Ten punkt rozumiem jako głos rozsądku i deklarację, że miasto Warszawa w takich sytuacjach będzie takie inicjatywy chciało wspierać, a nie blokować. Chciałbym tylko, żeby zawsze weryfikowało rekomendowane projekty, a nie robiło to ze ślepą wiarą, że wszystko co LGBT jest lepsze.
 
c) "Otwartość na inicjatywy trzeciego sektora.” Nie wiem, nie wiem. Przynajmniej nie słyszałem, żeby ktoś był na te inicjatywy zamknięty, żadnych przykładów. Sam postulat wydaje mi się dość oczywisty : ) 
 
  1. Kultura i sport.
 
a) "Stworzenie centrum kulturowo-społecznościowego dla osób LGBT+ poprzedzone etapem wstępnym, tj. opracowaniem formuły i ram programowych centrum we współpracy i na podstawie szerokich konsultacji ze społecznością LGBT+.” W tym punkcie jednak bym optymalizował. Sami autorzy podali dobry przykład w opisie tego tematu, "Centrum Wielokulturowe” które już istnieje. W myśl zasady łączyć, a nie dzielić, ja bym w ramach tego centrum otworzył jakąś „dodatkową sekcję”, lub coś takie takie. Wielokulturowość zakłada myślę tolerancję, więc problemu być raczej nie będzie, a i języków będzie okazja się pouczyć : ) Serio, nie wiem czemu to miałoby być specjalne miejsce dla społeczności LGBT. Skoro upomina się ono o równe traktowanie, to czemu w tych punktach ma być ono jakieś wyjątkowe? 
 
b) "Zapewnienie wolności artystycznej w miejskich instytucjach kultury.” Masz mój glos siostro! Bracie też. Stop cenzurze! W zdrowo rozsądkowych i prawnych granicach rzecz jasna. 
 
c) "Rozpoznanie potrzeb i wsparcie klubów sportowych skupiających osoby LGBT+.” Ciekawa propozycja. Sport to zdrowie, każda forma mobilizacja do niego jak najbardziej. Oczywiście w ramach rozsądku i wsparcia podobnego dla innych tego typu inicjatyw. Jeżeli znajdzie się na tyle chętnych, żeby tworzyć jakieś drużyny to bardzo proszę. 
 
  1. Praca. 
 
a) "Podpisanie i wdrożenie Karty Różnorodności w Urzędzie i jednostkach m.st. Warszawy.” Ten punkt odnosi się przede wszystkim do kwestii równouprawnienia, a to zawsze na propsie. Równość wynagrodzeń, brak dyskryminacji i mobbingu w miejskich urzędach, super. Byle dla wszystkich i bez specjalnego traktowania w ramach spełniania „norm tolerancyjności” ; )
 
b) "Współpraca z pracodawcami przyjaznymi dla osób LGBT+, w tym w szczególności z tzw. tęczowymi sieciami pracowniczymi i promocja dobrych praktyk.” Tutaj robi się już niebezpiecznie. O ile urząd w ramach swojego obrębu może oczekiwać jakichś standardów, o tyle nie powinno być to jednak kryterium dla podwykonawców w publicznych zamówieniach. Jest to raczej nie do zweryfikowania, ale i wprost nieuczciwe względem osób o odmiennych poglądach, jak bardzo urząd się z nimi nie zgadza. Póki nie są to kwestie prawnie ustosunkowane to nie powinno się w tak delikatnej materii wychodzić przed szereg. Promocja tak, nakaz już niekoniecznie. 
 
  1. Administracja.
 
a) "Stosowanie klauzul antydyskryminacyjnych w umowach z kontrahentami miasta.” Podobnie jak w poprzednim podpunkcie, to już bardzo grząski grunt jak dla mnie. Od tego są sądy i prawo pracy, żeby decydować kto, kogo i w jaki sposób dyskryminował. Takiej władzy nie powinno dostawać miasto, zwłaszcza w kontekście kontraktów publicznych. 
 
b) "Powołanie pełnomocnika Prezydenta m.st. Warszawy ds. społeczności LGBT+ z odpowiednim umocowaniem w strukturze Urzędu m.st. Warszawy pozwalającym na koordynację działań wdrożeniowych niniejszej deklaracji i innych działań na rzecz społeczności LGBT+.” Tutaj pozwolę sobie na małe uproszczenie bo sam tekst objaśnienia brzmi dla mnie trochę jak komedia. Aktualnie mamy już pełnomocnika Prezydenta ds. równego traktowania. Powoływanie kolejnego dla środowisk LGBT uważam jak w kilku poprzednich przypadkach jako objaw swego rodzaju chęci specjalnego traktowania. Jeżeli jakiś pełnomocnik/ urząd nie działa dobrze, to jest to na poziomie mikro zarządzania i lepiej usprawnić działanie jednej instytucji zamiast powoływać kolejne. No, ale do rzeczy, sami przeczytajcie bo to już ostatni punkt z całej deklaracji: 
 
"Dotychczasowy sposób działania urzędu pełnomocnika Prezydenta m.st. Warszawy ds. równego traktowania nie był optymalny. Zmiany w formie rozpisywanych konkursów, wymuszenie większej aktywności uwzględniającej wszystkie formy dyskryminacji i zapewnienie stabilnego i odpowiadającego rzeczywistym warunkom finansowania projektów oraz koordynacja realizacji niniejszej deklaracji, a także podejmowanie innych inicjatyw na rzecz społeczności LGBT+ w ramach kompetencji i potrzeb, będą głównymi działaniami, które zostaną podjęte, by fakt istnienia pełnomocnika lub pełnomocniczki Prezydenta m.st. Warszawy ds. społeczności LGBT+ zaczął przynosić rezultaty.” - niezłe, prawda? ; )
 
To już koniec tej kolumbryny. Więcej z mojej strony było objaśnień, kontekstów i przemyśleń niż samego tekstu sprawcy całego zamieszania. Osobiście czuję się lekko oszukany publiczną narracją w tej sprawie. Po pierwsze, większość z samej deklaracji można na dzień dobry wrzucić do kosza w myśl obowiązujących przepisów o edukacji, oraz RODO. Zwłaszcza w kontekście tej drugiej. Rozporządzenie o ochronie danych, ale i przepisy związane z danymi wrażliwymi wykluczają identyfikację, oraz wymianę informacji na temat osób LGBT. Oczywiście w dalszym ciągu cieszę się, że jakakolwiek dyskusja w tych kwestiach została sprowokowana, ale lekko zniesmaczony jaki jest jej finał. Przez wiele tygodni rozmawialiśmy o ręce podniesionej na polskie dzieci, samą Polskę, a w rezultacie nawet na Matkę Boską. Jak widzicie powyżej, publiczna debata, a rzeczywistość mają się do siebie jak średnia krajowa do pensji prezesów spółek państwowych. 
 
Mam nadzieję, że komukolwiek udało się dobrnąć do końca. Więcej chyba się już na coś takiego nie porwę. Jedno to czytać i analizować, drugie próbować przedstawić to później w jak najuczciwszej formie. Mam nadzieję jakoś to wyszło. Jeżeli coś pominąłem, piszcie śmiało w komentarzach. Mam nadzieję nikogo nie uraziłem, ale zapewniam, że moje najmojsze poglądy nie miały na celu nikogo zniechęcać do siebie, a tym bardziej do merytorycznej dyskusji. Niech ta mordęga się na coś przyda : )

Facebook

Instagram