The truth is right here...

Powiedz mi z kim sypiasz, a powiem Ci kim jesteś.

Data publikacji: 2019-03-13
„Porzućcie wszelką nadzieję wy którzy tu wchodzicie”.
 
Dzisiaj będzie bardzo niemerytorycznie. Tekst pełen ogólników, uproszczeń i faktów „z dupy wziętych”. Pomysł jest następujący. Słowo zucha, że nie wczytywałem się w temat. Wiem tyle ile mówią komentarze w internecie, posty na social mediach, domorośli dziennikarze (z lewa, z prawa, z góry, z dołu) i serwisy informacyjne. Zakładam, że w wielu kwestiach mogę się mylić. Jeżeli po publikacji tego tekstu poprawicie mnie w czymś znacząco, wytkniecie jakiś kardynalny błąd, czy po prostu przekonacie do zmiany zdania - powstanie drugi tekst. 
 
Do drugiego wpisu przygotuje się znacznie lepiej. Wezmę pod uwagę Wasze uwagi, poszukam, doczytam, sprawdzę. Nie chcę przesadnie dorabiać ideologii, ale to dla mnie ważne więc wspomnę. Tylko krowa nie zmienia zdania to raz. Dwa, nie trzeba być w jakichś kwestiach biegłym, żeby wyciągać własne wnioski. Trzy, patrzenie z różnych perspektyw nie boli, a pomaga w wyrobieniu własnego zdania. Zatem, do dzieła! 
 
Pamiętacie pierwszą masturbację? Ja też nie. Spotkałem kilka kobiet które twierdzi, że się nie masturbuje. Nie wierzę do końca, ale gwoli ścisłości i choćby pozorów rzetelności: faceci to chodzące maszynki do masturbacji. Wasi synowie, bracia, chłopacy, mężowie, ojcowie. Nie ma za co :) Co do kobiet Wy możecie mi szepnąć jaka jest prawda. Ja chociażby ze względu na facetów, czuję, że mamy dobry moment o tym pogadać głośno. Nie o masturbacji rzecz jasna, ale o tym całym szumie jaki się zrobił wokół deklaracji LGBT+ i edukacji seksualnej. 
 
 
Teraz już możecie wziąć oddech, będzie lżej, ale pamiętajcie, że to kwestia moich poglądów, niekoniecznie faktów. 
 
Orientacja seksualna nie jest czymś do czego można kogoś przekonać. Dawno już wiemy o biologicznym podłożu seksualności i płciowości (biologicznej/ emocjonalnej/ psychologicznej). Argumenty, że w przedszkolach i szkołach jakaś homo armia planuje siać homo propagandę, jest dla mnie jakimś homo absurdem. Nie chcę nikogo urazić pracą u podstaw, ale edukacja nie równa się promocji/ propagandzie. Pozwolę sobie zażartować, ale brak mi tu logiki u samego źródła - jak u płaskoziemców. Skąd pomysł, że jeżeli jesteś homoseksualistą, to Twoją życiową misją jest zmienić cały świat na swoje podobieństwo? Po co? Ale czemu..? 
 
Edukacja seksualna służy uświadamianiu i pokazywaniu pewnych zjawisk. Po co? Bo prędzej czy później będziemy musieli się z nimi zmierzyć. I nie bez powodu pytałem Was o pierwszą masturbację. W większości przypadków dzieciaki o wszystkim dowiadują się same. Rodzice jeżeli w ogóle zdecydują się temat seksu podjąć, to zazwyczaj za późno. 
 
 
Tutaj dochodzimy do pierwszego zagadnienia: celu. Wyprowadźcie mnie z błędu, ale ja sobie tak wyobrażam ideę która stoi za całą tą edukacją seksualną w przedszkolach/ szkołach. Wiemy, że rodzice często nie mówią, mówią za późno, lub mówią głupio o rzeczach z seksem związanych. W związku z czym, ciężar przenoszony jest na państwo/ nauczycieli. Dzieci dowiadują się tam o sprawach o których pewnie wyczytałyby na stronach pornograficznych (kiedyś gazetkach, od znajomych). Może w jakiejś części rodzice robią to bardziej świadomie, ok, niestety nie żyjemy w świecie idealnym, jak zresztą nie trudno zauważyć. Tego tematu już od dawna po prostu powinno nie być. Orientacja seksualna to sprawa tylko osób w taką sytuację zaangażowanych.  
 
Jakie stoją korzyści z tej wiedzy u dzieci? Zacznę od ekstremalnego przykładu. Dorośli mają u mniejszych dzieci bezgraniczny autorytet. Nie chce tego tematu ciągnąć, w głowie mi się nie mieści, Wam też pewnie, do czego dorośli czasami są zdolni. Pytanie brzmi: czy wiedza o seksualności, jej granicach i co robić kiedy są one przekraczane, mogłaby w takich sytuacjach pomóc? Na dzień dzisiejszy, jestem przekonany, że tak. 
 
 
Druga sprawa w kwestii plusów tej edukacji. Jak już pisałem powyżej, z orientacją seksualną się człowiek rodzi. Różne są etapy jej rozwoju, ale nie polega to na rachunku zysków i strat, a tym bardziej jakiejś propagandy. Oczywiście wielu ludzi potrafi się zmusić do życia w związkach heteroseksualnych. Mają czasami rodziny i dzieci. Nikomu nie życzyłbym jednak przeżycia życia, nie swoim życiem - widzę, masło maślane, ale dalej mi się podoba. Zasadniczo nie interesuje mnie kto z kim chodzi do łóżka. Gdybym miał dzieci, życzyłbym im rozsądku i szczęścia, jakie narządy płciowe by do tego szczęścia prowadziły. I gdybym miał tego dzieciaka, to chciałbym żeby w dorosłe życie wszedł bez strachu jaką płeć zdecyduje się pokochać. 
 
A żeby nie było za słodko i sentymentalnie, mam taką małą gimnastykę umysłową dla Januszy, jeżeli dalej twierdzicie, że do orientacji można kogoś przekonać. Wyobraź sobie kolego (koledzy chyba częściej Januszują), że dostajesz 1 milion brukselskich euro. Warunek jest taki: zmieniasz orientację na homo, a na dowód swojego oddania, codziennie robisz jakiemuś jegomościowi loda. Najlepiej codziennie innemu. Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że jak homo, to zboczeniec, sodomita i kosmita. No i ok, na pewno paru by się znalazło nawet za ten milion euro, ale czy robiłbyś te lody z przyjemnością? 
 
 
Trzecia sprawa. Twoje dzieci też to będą robiły. Nie wiem kiedy jest odpowiedni wiek. Jeżeli Wy wiecie i uważacie, że w tym całym LGBT+ wiek jest zbyt niski, to dyskutujcie o jego podwyższeniu. Ja wierzę ludziom mądrzejszym od siebie. Słucham, analizuje, wyciągam wnioski i nie zakładam, że wszystko się uda, dostrzegam ryzyko. Nie rozumiem natomiast postawy w której o danej sprawie się nie rozmawia, to żaden krok naprzód. Ludzie z natury są trochę pojebani, zwłaszcza dzieci, choć to pewnie w większości nie ich wina, ale nie o tym dzisiaj. Sęk w tym, żeby dać im wiedzę właściwą, dostosowaną i prawdziwą. Jeżeli zostanie tam puste miejsce, szybko się znajdzie inne źródło tych informacji. Wątpię, czy lepsze, na pewno poza kontrolą.
 
 
Tak podsumowując tę część ZA. Nie znam szczegółów tych programów edukacyjnych. Tak jak nie wypowiadam się jednoznacznie o rozwoju seksualnym dziecka, tak nie komentuję co mogło się zjebać w tym głośnym ostatnio typie Boeinga. Moja główna myśl jest taka: edukacja bezwzględnie jest potrzebna, może o szczegółach trzeba jeszcze rozmawiać, ale u sedna sprawy, edukujmy, edukujmy, edukujmy. Kurwa, edukujmy! Na każdy istotny społecznie temat. Na tym polega profilaktyka. Robiąc coś ciągle w ten sam sposób (jak dzisiaj), nie spodziewajmy się innych rezultatów. Może rodzice powinni być na tych lekcjach? Może trzeba zmienić sam program? Na to nie znam odpowiedzi, ale ręce mi opadają jak słyszę o homo propagandzie i nauce masturbacji. 
 
 
Zawsze trąbię o tych perspektywach tyle, że muszę powiedzieć: nie wszystko mi się podoba. Będzie natomiast zdecydowanie krócej bo to raczej przyziemne kwestie.
 
Najbardziej obawiam się jednego. Wszyscy jak to często bywa położą lachę, zatrudnią syna kolegi i koniec końców spierdolą temat. Taki kraj. Program szkolnictwa błaga o dorżnięcie od lat. Pozwolę sobie w tej części na ciut większe wzburzenie, bo nauczanie w Polsce jest chujowe jak nieszczęście. Na wszelki wypadek dodam: nie chodzi mi o nauczycieli bezpośrednio, bardziej o system, ale to jest temat nawet dłuższy niż te dzisiejsze rozkminki. 
 
Druga obawa to taka, że to tylko wydmuszka dyskusji. Polityka, igrzyska, my/ oni. Ten scenariusz wydaje mi się bardziej prawdopodobny. Wzbudzenie zainteresowania, podzielenia, podgrzewanie atmosfery przedwyborczej. Smutne, ale większość dyskusji które wybuchają w tym kraju tak eksploduje i po kilku dniach się kończy.
 
Co do samego pojawienia się tematu. Można było pewnie inaczej. Ratusz mógł w pierwszej kolejności zacząć mówić o tolerancji, pomysłach, posmarować masełkiem. Wypracować wspólnie jakieś rozwiązania, a potem dopiero podpisywać. Może taki był cel, dymy, nie wiem. W każdym razie sposób odpalenia tego tematu wprowadził niepotrzebną nerwowość i obawy ze strony rodziców. Żałuję, ale to ciągle drażliwe kwestie i wymagają jednak więcej ostrożności. 
 
 
Ostatnia rzecz, słowo. Tak generalnie. Jakie ma to znaczenie kto z kim sypia? Ale tak poważnie, wiem, że pytanie brzmi trywialnie. 
 
Ciekawostka. Słowo masturbacja padło w dzisiejszym tekście 6 razy. Lubię to słowo. Nie wiem dlaczego. Ale jak mu się dzisiaj tak przyglądam i zastanawiam skąd się wzięło.. to ciągle nie wiem, ale brzmi kosmicznie. Powiedzcie to sobie patetycznym tonem, MAS TUR BA CJA! :) 7! 
 
Mam nadzieję, że nikogo dzisiaj nie uraziłem. Z góry przepraszam jeżeli tak, z ręką na sercu, personalnie nikogo nie miałem na myśli :) Jeżeli natomiast się ze mną nie zgadzacie, wiecie co z tym zrobić. Komentarze są Wasze. Za ilość wątków i wrażenie bałaganu, również przepraszam. Zależało mi na tym, żeby ten tekst był "improwizowany i na gorąco", jak komentarze w internecie. Może trochę dłuższy od komentarzy :) Dzięki za wytrwałość <3 
 
 

Facebook

Instagram