Taki dość przewrotny pomysł przyszedł mi do głowy. Póki co, nie robię tu „recenzji” na zasadzie plusów i minusów. Wychodzę z założenia, że jak już poświęcam czas na pisanie, a Wy na czytanie tego co na blogu się pojawia, to szkoda czasu na zniesmaczanie Wam czegoś. Za rzadko tu zaglądam. Daruję sobie trzymanie Was w napięciu z końcowymi werdyktami, bo te z góry są raczej przewidywalne w świetle powyższego. Niech te „recenzje” nabiorą wreszcie jakiegoś kształtu. Wstęp, werdykt, dwa, trzy cytaty, kilka wtrąceń, zakończenie - tak maksymalnie na 10 minut czytania.
Dzisiaj bohaterką jest książka Marty Szarejko, „Seksuolożki. Czternaście wywiadów z seksuolożkami, psycholożkami, terapeutkami. 340 stron, oprawa miękka. Nawet ładna, bez obrazków.
Werdykt: zajebista, polecam! Kilka osób pytało mnie w trakcie czytania, więc dzisiaj już po lekturze całości - warto. Weźcie pod uwagę tylko dwie kwestie zanim popędzicie po swoje egzemplarze. Po pierwsze, zwłaszcza do tych osób które już pytały (głównie niedoszłe seksuolożki/ fun fact) - to nie jest książka specjalistyczna. Być może to co tam w środku zastaniecie, a co mnie zaskoczyło, dla Was będzie znane i oczywiste. Po drugie, o czym muszę wspomnieć ze względu na proporcję osób tu trafiających, drogie Panie, pamiętajcie, że jestem facetem. Wychowanie i kultura narzuciły na mnie nieco inne kajdany, a w kwestiach seksualności, perspektywy kobiet/ mężczyzn - zgodzimy się chyba, że dzieli nas Wielki Kanion. Tyle tytułem ostrzeżeń i werdyktu. Książkę i resztę moich ochów i achów czytacie na własną odpowiedzialność.
Dla kogo są „seksuolożki”? Chyba dla ciekawskich przede wszystkim. Szykując się do tego wpisu pomyślałem, że mężczyźni powinni przeczytać, a na pewno będzie dla nich odkrywcza. Kobiety może trochę otworzyć i uspokoić. Po głowie chodziło mi słowo: kojąca. Może ryzykuję, ale wynika to już samej lektury. Ponoć najczęściej stawiane przez dziewczyny pytanie u seksuologa to: czy jestem normalna?
Nie jest to poradnik. Nie nauczysz się nowych pozycji, nie znajdziesz w środku mapy przyjemności. Nie dowiesz się również, czy maści na powiększanie penisa działają. Jeżeli masz jakiś problem i zastanawiasz się nad konsultacjami u specjalisty, nie czekaj, książkę czytaj w poczekalni u lekarza. Czego zatem się spodziewać? Maesetro, mięso:
W zeszłym roku prowadziłam wykład, podczas którego mówiłam o badaniach Sandry Bem z lat 70. nad kobiecością i męskością. Na sali w większości znalazły się kobiety i pytały, według jakich kryteriów Sandra Bem określała kobiecość. A kryteria były następujące: zainteresowanie małżeństwem i rodziną, chęć urodzenia dziecka, zainteresowanie modą..
Prawdziwego mięsa!
Dlatego na początku pytam klientkę, jak ona traktuje inne przyjemności w życiu, takie pozaseksualne. I polecam trening przyjemności, związany z jedzeniem, ubieraniem się, zapachami, pójściem do kina, teatru, fajnej księgarni albo kawiarni z kimś bliskim. Proste przyjemności. A potem przekładamy to na masturbację: bo klientka musi wziąć odpowiedzialność w swoje ręce, dosłownie. Dla wielu kobiet to ogromny problem, takie zadanie z samomiłości.
Lepiej, więcej!
To jest historia sprzed wielu lat: odbywałam praktyki studenckie w domu pomocy społecznej. Mieszkało tam ponad stu mężczyzn z niepełnosprawnością intelektualną, spędziłam z nimi trzy tygodnie. Moje serce zawsze było bliżej osób nisko funkcjonujących, więc tam czułam się jak siłaczka. W ramach zajęć na uniwersytecie dużo mówiliśmy o podmiotowym traktowaniu osób z niepełnosprawnością intelektualną - o podkreślaniu ich dorosłości, zwracaniu się per pan. Pamiętam pewną zabawę z piłką. Podawało się ją konkretnej osobie i mówiło: Dzień dobry, jak pan ma na imię? Co pan najbardziej lubi robić? I ktoś odpowiadał, że lubi oglądać telewizję, ktoś inny, że jeść, a kolejny nic, bo w ogóle nie mówił. Doskonale pamiętam jednego z mężczyzn który powiedział: Wa-lić ko-nia. Początkowy szok stał się wkrótce moją inspiracją. Naprawdę.
Tych kilka cytatów powyżej niech będzie dowodem na to, że wywiady czyta się przyjemnie i nie brakuje w nich humoru. Nie chcę stworzyć wrażenia, że jest rubasznie i orbitujemy ciągle wokół masturbacji. Wręcz przeciwnie, dziewczyny pokazują, że o seksualności można rozmawiać w normalny sposób. Bez wstydu i uprzedzeń, fachowo, ale po ludzku. O wielu aspektach i roli seksu w życiu najróżniejszych ludzi.
Nie spojlerując za bardzo, powiem, że mnie wyjątkowo zainteresowały następujące kwestie: różnice w wychowaniu chłopców/ dziewczynek, oraz wpływ na ich seksualność, a także, badanie potrzeb seksualnych/ zachowań osób niepełnosprawnych intelektualnie. Wiem, dziwne zainteresowania. Ignorancja, lub sytuacja życiowa nigdy dotychczas nie ściągnęły mnie na meandry tych rozważań, ale cieszę się, że koniec końców tam dotarłem. „Seksuolożki” dostarczyły mi poza „ekstremalnymi” rozważaniami, również wiele tych bardziej z szuflady życia codziennego. Jedne i drugie ubrane w zgrabną i przystępną formę dyskusji naprawdę fajnych babek. Przekonani?