Jak już wiecie, żaden ze mnie recenzent i znawca literatury. Choć książki uwielbiam, to lubię Wam przypomnieć, że jestem po prostu entuzjastą. Dzięki współpracy z wydawnictwem ZNAK, mogę pogłębiać ten entuzjazm i otwierać się na zupełnie nowe horyzonty. Przy każdej mojej wizycie w wydawnictwie, ekipa wydawnicza poleca mi jakiś tytuł, na który sam pewnie nigdy nie zwróciłbym uwagi. Uczciwie przyznam, książka „Powstańcy” Magdy Łucyan, nie była moim wyborem, ale gorącym poleceniem osób które na książkach „zjadły zęby”.
Zacznę od tego, żeby odrobinę się wytłumaczyć z tego wstępu. Nie mam korzeni powstańczych, nikt z mojej rodziny o ile mi wiadomo w walkach w Warszawie nie uczestniczył/ nie poległ. Historię tego wydarzenia znałem bardziej z relacji medialnych i corocznych obchodów. Dużo przy ich okazji mówiło się o przyczynach, efektach, konsekwencjach. Wszystko okraszone wypowiedzianym, lub nie, pytaniem czy było warto. Jako rodowity mieszkaniec dawnej, a nie obecnej stolicy Polski, na tym moje zainteresowanie się kończyło.
Dzisiaj jestem już po przeczytaniu połowy historii z „Powstańców” i chciałbym powiedzieć, że jest to książka która naprawdę mnie wzrusza. Pierwszy raz spojrzałem na to wydarzenia oczami jego uczestników. Kilkunastoletnich dziewczyn i chłopców, urodzonych w dopiero co odzyskanym kraju, ruszających na regularne wojsko z opaską na ramieniu i butelką benzyny. Trudno mówić o przerwanym dzieciństwie, uczestnicy powstania, żyli w okupowanej Warszawie już od kilku lat. Każde wyjście na ulicę, mogło być tym ostatnim. Do okrucieństwa i śmierci większość z nich „była już przyzwyczajona”, wiedzieli czym ryzykują przystępując do walki.
Nie chcę też powiedzieć, że moje spojrzenie na sam zryw nabrało wyrazu, ukształtowało się stanowisko i potrafiłbym z pewnością odpowiedzieć na pytanie czy było warto narażać całe miasto. Uczestnicy tych wydarzeń sami mają wiele wątpliwości dotyczących przygotowania, popełnionych błędów, ale zgodnie twierdzą, że był to ich obowiązek. Kolej rzeczy której nie dało się uniknąć, kwestią było kiedy, a nie czy.
Nie każdą książkę którą wezmę do ręki, później Wam polecam. W tym przypadku zdecydowanie warto i to jak najszybciej. Osobiście bardzo się cieszę z poznania świadectw ostatnich żyjących uczestników tamtych wydarzeń. Jak sami mówią, „Powstańcami jesteśmy dzisiaj tylko raz w roku”. Ten dzień wypada dzisiaj. 1 sierpień 2019 rok, a ja, zdecydowanie bogatszy o ich doświadczenia, chyba pierwszy raz chciałbym tak prosto z serca podziękować, że mogłem spojrzeć na życie i historię, z nieznanej mi dotychczas perspektywy. Ta książka nie jest o wojnie. Jest o człowieczeństwie, wartościach i największym możliwym poświęceniu. Choć żyjemy dzisiaj we względnie spokojnych czasach, to wciąż bardzo dużo możemy się z niej nauczyć.